Przebudziłam się wcześnie rano gdy usłyszałam wycie wilków.
- Co się dzieje? - zaczęłam lekko szturchać śpiącego Dylana
- Idą na polowanie. - chłopak obudził się
- My też mamy iść? - spytałam
- Ty nie. Tylko wilki 2 i 3 stopnia. Dlatego ja już muszę iść Megan. Nie oddalaj się nigdzie beze mnie.
Przytaknęłam tylko głową i patrzyłam jak Brien oddala się wraz ze stadem. Miałam czas by rozglądnąć się trochę po grocie. Weszłam do pomieszczenia obok gdzie były malutkie, głodne wilczki czekające na swoje mamy z mięsem w pysku. Jako, że byłam pod postacią człowieka nie chciałam ich straszyć. Wyszłam więc i mimo ostrzeżeń Dylana poszłam do lasu nieopodal. Było mi zimno, padał śnieg a w dodatku przez mgłę nic nie widziałam. Szłam cały czas przed siebie co jakiś czas słysząc wycie polujących wilków. Zgubiłam się. Nerwowo zaczęłam szukać drogi powrotnej, jednak moje starania nic nie dawały. Usiadłam więc koło wielkiego drzewa i zaczęłam płakać. Kątem oka zobaczyłam zbliżającego się do mnie czarnego wilka pokazującego swoje ostre zęby.
- Odejdź! - krzyknęłam stanowczo - Dajcie mi już wszyscy spokój! Ja chcę tylko wyjść z tego powariowanego świata...
Poczułam na swoim barku męską rękę.
- Nie płacz już - powiedział chłopak i usiadł obok mnie - Co się stało?
- Zgubiłam się.
- Z jakiej jesteś watahy? - spytał
- Kordos
- To nie dobrze. Nie mam prawa ci pomagać.
- Ty napewno wiesz jak trafię do groty! Pomóż mi...
Chłopak patrzył się na mnie przez pewien czas, aż w końcu rzekł:
- No dobrą , pomogę ci. Nikt nie może nas zauważyć.
Szliśmy w ukryciu chowając się za drzewami, aż od groty wilków Kordos dzieliło nas kilkanaście metrów.
- Tu moja rola się kończy. Nie mogę podchodzić bliżej.
- Dziekuję ci za pomoc...
- Justin - chłopak dokończył moje zdanie
- Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy - powiedziałam, chociaż wiedziałam, że szanse są małe. On jest przecież z innej watahy!
- Co się dzieje? - zaczęłam lekko szturchać śpiącego Dylana
- Idą na polowanie. - chłopak obudził się
- My też mamy iść? - spytałam
- Ty nie. Tylko wilki 2 i 3 stopnia. Dlatego ja już muszę iść Megan. Nie oddalaj się nigdzie beze mnie.
Przytaknęłam tylko głową i patrzyłam jak Brien oddala się wraz ze stadem. Miałam czas by rozglądnąć się trochę po grocie. Weszłam do pomieszczenia obok gdzie były malutkie, głodne wilczki czekające na swoje mamy z mięsem w pysku. Jako, że byłam pod postacią człowieka nie chciałam ich straszyć. Wyszłam więc i mimo ostrzeżeń Dylana poszłam do lasu nieopodal. Było mi zimno, padał śnieg a w dodatku przez mgłę nic nie widziałam. Szłam cały czas przed siebie co jakiś czas słysząc wycie polujących wilków. Zgubiłam się. Nerwowo zaczęłam szukać drogi powrotnej, jednak moje starania nic nie dawały. Usiadłam więc koło wielkiego drzewa i zaczęłam płakać. Kątem oka zobaczyłam zbliżającego się do mnie czarnego wilka pokazującego swoje ostre zęby.
- Odejdź! - krzyknęłam stanowczo - Dajcie mi już wszyscy spokój! Ja chcę tylko wyjść z tego powariowanego świata...
Poczułam na swoim barku męską rękę.
- Nie płacz już - powiedział chłopak i usiadł obok mnie - Co się stało?
- Zgubiłam się.
- Z jakiej jesteś watahy? - spytał
- Kordos
- To nie dobrze. Nie mam prawa ci pomagać.
- Ty napewno wiesz jak trafię do groty! Pomóż mi...
Chłopak patrzył się na mnie przez pewien czas, aż w końcu rzekł:
- No dobrą , pomogę ci. Nikt nie może nas zauważyć.
Szliśmy w ukryciu chowając się za drzewami, aż od groty wilków Kordos dzieliło nas kilkanaście metrów.
- Tu moja rola się kończy. Nie mogę podchodzić bliżej.
- Dziekuję ci za pomoc...
- Justin - chłopak dokończył moje zdanie
- Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy - powiedziałam, chociaż wiedziałam, że szanse są małe. On jest przecież z innej watahy!